Stolica Polski, Warszawa, boryka się z kłopotliwym zjawiskiem nielegalnych wyścigów nocnych, które organizuje grupa o nazwie Warsaw Night Racing. Ich działalność przeszkadza miastu i jej mieszkańcom, a miejsca ich działań obejmują różnorodne części stolicy oraz sąsiadujące powiaty. Sprawa zyskała na sile szczególnie po ostatnim weekendzie, kiedy to tzw. drifterzy sparaliżowali ruch na drodze ekspresowej S17. Od dawna głośno narzekają na to mieszkańcy, wskazując na niewystarczające działania strony policyjnej. Komenda stołeczna jednak uspokaja – jak podkreśla – sytuacja nie jest przez nich lekceważona.
Kwestia nielegalnych wyścigów stała się głośnym tematem w mediach społecznościowych w ostatnim czasie. Wpisy o działalności grupy Warsaw Night Racing zaczęły pojawiać się wszędzie a zdjęcia i filmy dokumentujące ich działania stały się gorącym tematem. Najbardziej znany jest incydent z niedzieli 22 września, kiedy członkowie wspomnianej grupy blokowali cztery pasy drogi ekspresowej S17, aby dać pokaz driftingu. Mieszkańcy Warszawy, w tym radny miejski Jan Mencwel, wyrazili swoje niezadowolenie w mediach społecznościowych.
Radny Mencwel zwrócił uwagę na bezkarność uczestników nielegalnych wyścigów: “Wrzucają jakby nigdy nic film, na którym ktoś driftuje sobie nocą BMW a cała ulica stoi przez niego w korku. I co? I nic!! Są całkowicie bezkarni. A przecież ryk takich wyścigów słychać na kilometry. Nie wspominam już o blokowaniu drogi, ewidentnym łamaniu przepisów i stwarzaniu olbrzymiego zagrożenia”. Kontynuując swoją wypowiedź radny zastanawiał się gdzie była policja podczas tego incydentu i porównał sytuacje do protestów grupy Ostatnie Pokolenie, które są natychmiast rozpraszane przez służby porządkowe.