Paczkomatowe niesnaski, czyli problemy z paczkomatem InPost przy ulicy Gagarina na Mokotowie

Paczkomaty od lat robią furorę wśród miłośników internetowych zakupów. W trakcie pandemii ich popularność jeszcze wzrosła. Nowe urządzenia pojawiają się w kolejnych częściach miasta. Niestety, nie wszystkim się to podoba. Tym razem krytyczną opinię w tej sprawie opublikował miejski aktywista, Jan Śpiewak.

Korpo kolonia i brak miejsca dla mieszkańców

Swój wpis wymierzony w nowy automat operatora InPost, który pojawił się w bramie budynku przy ulicy Gagarina 6, Śpiewak opublikował we wtorek na Twitterze. Swój post opatrzył zdjęciem prezentującym ustawienie paczkomatu na środku wąskiego przejścia z podwórka na ulicę. Zdaniem aktywisty Warszawa jest aktualnie korpo kolonią ukierunkowaną na zarabianie pieniędzy, bez względu na komfort życia obywateli stolicy.

Umiejscowienie urządzenia jest tak niefortunne, że nie ma możliwości, by ktokolwiek skorzystał z przejścia w czasie, gdy inna osoba odbiera lub nadaje przesyłkę. Znaczne utrudnienia, a wręcz niemożność skorzystania z przejścia, dotkną z pewnością osoby z wózkiem dziecięcym czy na przykład dużą walizką.

Co na to operator?

Z informacji przekazanych przez przedstawiciela firmy InPost, Wojciecha Kądziołkę, wynika, że zdaniem operatora problem został tak naprawdę sztucznie stworzony. Urządzenie nie zostało jeszcze ulokowane w docelowym miejscu, a jego instalacja trwa. Obecnie odpowiedzialni za to zadanie pracownicy wyrównują nawierzchnię. Paczkomat docelowo ma znaleźć się pod ścianą przejścia, co zwróci kilkadziesiąt centymetrów użytkowych dla mieszkańców.

Co jednak bardziej interesujące, ze słów Kądziołki wynika, iż ze strony wspólnoty mieszkaniowej żadna skarga. Mieszkańcy sami prosili o instalacje urządzenia, a po pojawieniu się tego tematu w mediach prosili o nieodwoływanie całego przedsięwzięcia. Jednak mimo pozytywnego nastawienia mieszkańców i wspólnoty podjęto decyzję o przeniesieniu spornego paczkomatu.