“Murem za Prochownią”, czyli jak mieszkańcy Żoliborza walczą o ulubione miejsce spotkań

Od kilku dni na Żoliborzu toczą się walki między mieszkańcami a przedstawicielami miasta. Powód? Żądanie przez miasto zwolnienia przez dzierżawcę lokalu, w którym prowadzona jest działalność gastronomiczno-kulturalna. Prochownia, miejsce spotkań wielu warszawiaków, miała zamknąć swoje podwoje 31 stycznia, a lokal mieli odebrać przedstawiciele Zarządu Zieleni. W procedurze przejęcia przeszkodzili jednak mieszkańcy.

Wyjątkowe miejsce na mapie Warszawy

Prochownia – miejsce, w którym spotykają się mieszkańcy dzielnicy i nie tylko. Od dziesięciu lat lokal oferuje usługi gastronomiczne, relaks na leżakach, a do tego organizuje liczne wydarzenia kulturalne, w tym warsztaty i zbiórki. Teraz działalność restauracji wisi na włosku, a to za sprawą decyzji Zarządu Zieleni, który jest właścicielem obiektu. Wraz z wygaśnięciem umowy urzędnicy zażądali zwrotu zajmowanych pomieszczeń w stanie sprzed podpisania umowy. Jak mówiła właścicielka Prochowni, Marianna Zjawińska, po wygaśnięciu poprzedniej umowy nie było konieczności demontażu urządzeń, a lokal mógł kontynuować swoją działalność. Teraz jednak miasto zdecydowało o rozpisaniu konkursu na wykorzystanie przestrzeni, w której od lat prowadzona jest doskonale prosperująca restauracja.

Niezadowoleni nie tylko pracownicy

Swoje zdanie na temat decyzji urzędników od poniedziałku 31 stycznia wyrażali otwarcie mieszkańcy Żoliborza. O godzinie 08.00 przed lokalem około dwudziestu osób uniemożliwiło egzekutorom wejście na teren restauracji i jej przejęcie. Warszawianie podkreślali, jak ważnym miejscem dla całej społeczności jest Prochownia i w jak dużym stopniu przyczynia się do uatrakcyjnienia życia całej okolicy.

Kolejny protest odbył się 01 lutego na placu Bankowym. O godzinie 14.00 licznie zebrali się solidaryzujący z Prochownią mieszkańcy. Wyrażali oni swoje przywiązanie do lokalu, jako miejsca kulturotwórczego, sprzyjającego zawiązywaniu znajomości i zacieśnianiu więzi społecznych. W sprawie nakazu opuszczenia lokalu do władz miasta skierowano petycję, pod którą podpisało się ponad 5 tysięcy osób.