Przebiegłość lisa, lwia odwaga czy może małpi rozum, czyli co kierowało 29-latkiem, który samochodem wjechał na teren zoo i próbował przedostać się na wybieg dzikich kotów

Warszawski Ogród Zoologiczny to z pewnością interesujące miejsce. Jak się okazuje, aby zobaczyć zwierzęta, które naturalnie występują w innych rejonach świata, niektórzy są gotowi na wiele. Szczególnie po zażyciu substancji, pobudzających odpowiednich części mózgu.

Najazd na warszawskie zoo

W czwartek 03 lutego doszło do nietypowego i niebezpiecznego incydentu w praskim zoo. W godzinach porannych 29-letni mężczyzna wjechał na teren ogrodu samochodem, po czym skierował swoje kroki ku lwiemu wybiegowi. Przedostał się do pomieszczenia gospodarczego, w którym przygotowywane jest mięso dla zwierząt, a już po chwili forsował drzwi prowadzące na wybieg dzikich kotów za pomocą łomu. W wyniku jego działań wejście uległo uszkodzeniu.

Policjanci z Pragi Północ pojawili się na miejscu zdarzenia około godziny 09.00. Na szczęście opiekun lwów nie czekał na przyjazd funkcjonariuszy. Jego błyskawiczna reakcja poskutkowała nie tylko powstrzymaniem 29-latka, ale przede wszystkim uniknięciem tragedii.

Jazda w pełni nielegalna

Interweniujący na terenie zoo policjanci, po ustaleniu danych osobowych mężczyzny, odkryli, iż nie posiadał on na ten moment uprawnień do kierowania pojazdami. Nie trzeba zgadywać, że zostały one już jakiś czas temu cofnięte. Funkcjonariusze zwrócili uwagę na ogólne silne pobudzenie  29-latka, co mogło sugerować spożycie różnego rodzaju substancji, jednak test alkomatem niczego nie wykazał.

Na miejscu pojawiła się również załoga karetki pogotowia, która przetransportowała mężczyznę na konsultację medyczną. Podczas kolejnych badań wykryto w jego organizmie obecność narkotyków, co w połączeniu z jego odwiedzinami w zoo zaowocowało dalszą wycieczką. Tym razem przystankiem była komenda przy ulicy Jagiellońskiej.

Miłośnik zwierząt z zarzutami

Po zatrzymaniu mężczyzny i przewiezieniu go na komendę przystąpiono do czynności, których celem było przeszukanie aresztanta. W efekcie do policyjnego depozytu trafiło zawiniątko z suszem roślinnym oraz białym proszkiem, które testy zakwalifikowały jako marihuanę i mefedron.

Dzień po zdarzeniu, gdy przeprowadzono już analizę wszystkich zebranych w sprawie materiałów, w tym zeznań 29-latka, zatrzymany usłyszał cztery zarzuty. Za zniszczenie mienia, kierowanie pojazdem bez uprawnień, kierowanie pojazdem pod wpływem narkotyków i posiadanie nielegalnych substancji, grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności.

Jeśli ktoś zastanawiałby się, w jaki sposób mężczyzna uzasadnił swoje postępowanie, to dzięki przesłuchującym go policjantom wiemy. Po prostu bardzo chciał zobaczyć lwy.