Panta rhei, czyli o tym, jak Warszawianie zaczęli oszczędzać, a miasto wycofało się z dotychczasowych zasad naliczania opłat za wywóz śmieci

Władze miasta Warszawy od pewnego czasu testują na mieszkańcach stolicy kolejne systemy rozliczeń. Dotyczą one zasad naliczania opłat za wywóz odpadów komunalnych. W latach wcześniejszych pod uwagę brano ilość zameldowanych w danym lokalu osób. Rok temu postanowiono pobierać opłaty na podstawie średniego zużycia wody. Od tego pomysłu radni również odstąpili. Czy to była słuszna decyzja?

Dane ze źródła – zużycie wody znacząco spadło

Według podanych przez Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w kwietniu bieżącego roku udokumentowano sprzedaż około 8 i pół miliona metrów sześciennych wysokiej jakości wody uzdatnionej. Dane zebrane w kolejnych miesiącach wykazały podobne zużycie spełniającej normy krajowe wody przez mieszkańców stolicy.

Same najnowsze liczby mogą nam nic jeszcze nie mówić. Jednak gdy porównamy je z danymi sprzed dwóch lat, czyli roku 2019, okazuje się, że na przestrzeni tych samych miesięcy zużycie wody czystej było większe o blisko milion metrów sześciennych. Średnie zużycie w gospodarstwach domowym w roku 2019 wynosiło średnio ponad 9,2 miliony metrów sześciennych wody miesięcznie.

Skąd taka różnica?

Jak wspomnieliśmy na początku, władze miasta zdają się wytrwale poszukiwać sprawiedliwego sposobu naliczania opłaty za wywóz śmieci. Przed rokiem zadecydowano, że opłata za tę usługę będzie wprost proporcjonalna do ilości zużytej przez mieszkańców wody. Jak wynika ze statystyk, mieszkańcy Warszawy wzięli sobie do serca wdrożone wówczas przepisy i rzeczywiście zaczęli oszczędzać.

Co ciekawe, znacznie wzrosła także liczba przydomowych instalacji, pozwalających na wykorzystanie nadwyżki wody do takich działań, jak na przykład podlewanie ogródka.  Dwa tygodnie temu zdecydowano, że funkcjonująca od roku zasada rozliczenia wywozu odpadów w oparciu o średnie zużycie wody w lokalu nie jest w pełni satysfakcjonująca. Nowy system bazować będzie na powierzchni zajmowanego przez mieszkańców lokum.

Teraz jednak można zadać sobie pytanie, czy radni wiedzieli o ubocznym efekcie ich poprzedniego rozporządzenia? Warszawa, jako miasto wybitnie wykazujące predyspozycje do stania się ekologiczną oazą, mogłaby stanowić wzór dla innych ośrodków miejskich. Może warto byłoby rozważyć przekazane przez MPWiK informacje. W końcu nie wszystko musi odpłynąć w zapomnienie.