Znana z bezkompromisowych wypowiedzi liderka Strajku Kobiet w piątek 26 listopada pozostawiła na ulicy Nowogrodzkiej kilka wymownych symboli. Przed wejściem do siedziby PiS Marta Lempart rozlała czerwoną farbę, pozostawiła kukłę oraz napis na kartonie, głoszący „mordercy kobiet”.
Przeciw drastycznym ograniczeniom praw kobiet
Przewodnicząca Strajku Kobiet tłumaczyła, iż jej działanie miało na celu zwrócenie uwagi społecznej na projekt ustawy, którym wkrótce ma zająć się Sejm RP. Jak mówi Lempart, przyjęcie tego projektu oznacza powrót do prawa z roku 2016, czyli całkowitego zakazu aborcji. Zwraca także uwagę na wzbudzający w niektórych kręgach społeczny niepokój projekt Instytutu Wróblewskiego. Według jego założeń urzędnik państwowy będzie miał prawo, by wkroczyć, badać i prowadzić śledztwa w strukturach rodziny. Marta Lempart ostrzega przed dramatycznymi konsekwencjami, których będziemy świadkami w przypadku uznania tych propozycji przez posłów.
Przeciw rejestrowanym ciążom
Przeprowadzona przez liderkę Strajku Kobiet piątkowa akcja to również reakcja na wydane w ostatnią środę oświadczenie rządowego Centrum e-Zdrowie, w którego komunikacie czytaliśmy o konieczności oficjalnego gromadzenia danych na temat kobiet ciężarnych w kraju. Ośrodek tłumaczy się względami medycznymi. Według Centrum e-Zdrowie nowy przepis podyktowany jest troską o łatwiejszy dostęp pacjentek w ciąży do świadczeń. Zdaniem przedstawicielki Strajku Kobiet jest to kolejny zamach na życie i możliwość samostanowienia o sobie kobiet.
Marta Lempart zapowiedziała również, że w 01 grudnia w stolicy odbędzie się protest zorganizowany przez Strajk Kobiet. Manifestacje planowane są także w innych miastach.