O tym, że za dużo to niezdrowo uczymy się od najmłodszych lat. Także jako już dorosłe osoby wielokrotnie mamy okazję przyjrzeć się tym, którzy umiaru w rożnych sytuacjach nie znają. Nawet funkcjonariusze różnego rodzaju służb nie zawsze potrafią odnaleźć się w sytuacji, o czym przekonali się goście pewnej warszawskiej restauracji.
Hej kolęda, kolęda..
Do niemiłego zdarzenia doszło tuż przed świętami we wtorek 21 grudnia w jednej z restauracji na Mokotowie. W lokalu w przedświątecznych spotkaniach pracowniczych brały udział dwie grupy. Pierwsza z nich to wysoko postawieni przedstawiciele grupy oficerskiej Służby Ochrony Państwa. Drugi stolik zajmowali pracownicy jednej z kancelarii prawnych.
Jak wynika z relacji świadków, obie rezerwacje zajmowały sąsiadujące z sobą stoliki. Jako że były to typowo męskie spotkania obie imprezy świąteczne były mocno zakrapiane alkoholem. W pewnym momencie doszło do utarczek słownych między członkami obu grup, które doprowadziły do rękoczynów. Konieczne było wezwanie na miejsce funkcjonariuszy policji.
Oficerowie nie poczekali ani na policję, ani na swoich kolegów
Do przepychanek słownych sprowokował podobno funkcjonariuszy SOP jeden z uczestników drugiego spotkania. Jak mówią świadkowie, kolejne zdania i wypijane kieliszki podgrzewały atmosferę. Patrol policji mieli wezwać prawnicy, którzy poczuli się nękani przez sąsiadów ze stolika obok. W czasie kłótni między oficerami a prawnikami miało dojść do, jak określił jeden z gości restauracji, potelepania jednego z pracowników kancelarii.
Patrol policji, który zjawił się w restauracji, zastał na miejscu uczestników wigilii prawniczej i tylko dwóch funkcjonariuszy SOP. Ich kompani uciekli przed przybyciem patrolu, nie zważając na swoich bardziej oszołomionych wysokoprocentowym napojem kolegów. Policjanci zatrzymali oby mężczyzn, którzy okazali się obaj służyć w SOP w stopniu majora. Wobec obu mężczyzn wszczęto postępowanie dyscyplinarne.