Podejrzany o zniszczenie elewacji kościoła Świętego Krzyża zwolniony z aresztu

W piątek 21 stycznia sąd zdecydował o zwolnieniu z aresztu podejrzanego o uszkodzenie elewacji kościoła Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Jest to wynik złożonego przez obronę zażalenia na zastosowane wobec zatrzymanego środki zapobiegawcze.

Zbyt surowe środki zapobiegawcze

Sąd Okręgowy w Warszawie zapoznał się ze złożonym przez obrońcę zatrzymanego, Bartosza Obrębskiego, zażaleniem. Po jego rozpatrzeniu przyznał, że w kontekście popełnionego czynu areszt tymczasowy to zdecydowanie zbyt surowy środek. Decyzja o zwolnieniu aresztanta zapadła w piątek w godzinach porannych.

Podejrzany trafił do aresztu po tym, jak 31 grudnia 2021 roku zatrzymali go policjanci ze śródmiejskiej komendy. Oskarżyciel domagał się wówczas zatrzymania mężczyzny, podpierając się skalą dokonanych szkód i przewidzianą w takiej sytuacji karą nawet do ośmiu lat pozbawienia wolności. Na ten wniosek przystał sąd w Śródmieściu. Wywołało to zaskoczenie nawet w biurze stołecznego konserwatora.

Nie ma potrzeby stosowania środków zapobiegawczych

Jak poinformował Obrębski, po wydaniu decyzji o zwolnieniu podejrzanego z aresztu, sąd wyraził opinię, iż nie ma potrzeby stosowania żadnych środków zapobiegawczych. Jest to bym bardziej zasadne, że drugi z podejrzanych w sprawie uniknął nawet aresztu tymczasowego. Sędzia zwrócił też uwagę na fakt, iż prawidłowy tok śledztwa i zadbanie o prawidłowe kompletowanie dowodów w całości leży po stronie prokuratora. Co więcej, w Polsce kara, która grozi podejrzanemu, jest określana jako teoretyczna. Zdaniem Obrębskiego nie zdarza się, by tego typu wyroki w ogóle w Polsce zapadały.

Obrońca stwierdził również, że o areszt wnioskowano z pobudek polityczne. Przypomnijmy, że jedno z haseł wymalowanych na ścianie kościoła brzmiało: PiS won. Jak się zresztą okazało, napisy z elewacji budynku usunięto tak szybko, że nawet nie wiadomo kto i kiedy tego dokonał. Jak więc widać argumenty prokuratury, mówiące o wymagających zabiegach konserwatorskich, które pochłoną dziesiątki tysięcy złotych okazały w całości nieuzasadnione.