Doniesienia o eskalującym konflikcie między pracownikami pogotowia ratunkowego w Warszawie a dyrekcją Meditransu z dnia na dzień są coraz poważniejsze. Od miesięcy przez załogi karetek zgłaszały problemy, jednak na rozmowy z pracodawcą nie można się było doczekać. Niezadowalające propozycje, ignorowanie podstawowych postulatów, wysyłanie zastępców na spotkania. Tak zarządzający stacją warszawskiego pogotowia odpowiadają na protesty ratowników.
Strajki trwają od ponad miesiąca
W pierwszej kolejności niezadowoleni z warunków pracy ratownicy złożyli petycję z prośbą o negocjacje już 30 lipca. Nie zostali zaproszeni na rozmowę. W odpowiedzi na ignorowanie ich postulatów wielu pracowników Meditransu skorzystało z możliwości odebrania dni urlopowych. W obliczu kolejnego niepowodzenia powzięte zostały poważniejsze decyzje. 01 września na warszawskie ulice nie wyjechało ponad 30 z dostępnych ekip ratunkowych. Jak wiadomo z wcześniejszych relacji, braki w personelu docierającym do wypadków uzupełniały służby strażackie oraz śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Widząc pogarszającą się sytuację, rozmowy z ratownikami podjął minister zdrowia, Adam Niedzielski. 21 września protest uznano za zakończony. Ratownikom obiecano podwyżki w wysokości minimum 40,00 złotych za godzinę plus podniesienie stawek dodatków wyjazdowych. Jak się jednak okazało, negocjacje te zadowoliły tylko jeden związek zawodowy, a większość pracowników medycznych, nie tylko w stolicy, nie ma zamiaru na nie przystać.
Dyrekcja podjęła mediacje, ale zasłania się ministerstwem
Kolejny miesiąc to kolejne zgłoszone niedyspozycje ze strony zespołów ratowniczych. Poza ograniczeniem dyżurów strajkujący skierowali do premiera Mateusza Morawieckiego prośbę o zmianę kierującej oddziałem dyrekcji, która ich zdaniem dąży do zaostrzenia konfliktu.
Do spotkania z obecnym dyrektorem, Karolem Bielskim, doszło w końcu 05 października. Wtedy wypowiedzenie stosunku pracy złożyło już blisko 100 ratowników. Jak jednak twierdzą podlegający pod firmę Meditrans pracownicy, nie przedstawiono im żadnych konkretnych propozycji. Jedyną informacją, którą dyrektor Bielski przyjął za linię obrony i swój flagowy argument, był brak wpływu środków pieniężnych z ministerstwa.
Koniec rozmów i żądanie zmian
W piątek 08 października miało dojść do kolejnego spotkania i rozmów, jednak wobec stanowiska zajmowanego przez przedstawicieli władz, narzucającego protestującym przyjęcie ustalonych stawek oraz w odpowiedzi na wykluczenie wybranych przez protestujących przedstawicieli, ratownicy medyczni poinformowali o zerwaniu negocjacji. Do ich wznowienia może dojść tylko i wyłącznie pod warunkiem odwołania obecnego dyrektora wojewódzkiej stacji pogotowia ratunkowego. Do tego czasu protest nie tylko będzie trwał, też ulegnie zaostrzeniu.