W wyniku niedzielnego zdarzenia drogowego na warszawskim Mokotowie, kiedy to samochód wjechał w tłum przechodniów, kierujący toyotą, będący uczestnikiem tego tragicznego zdarzenia, został postawiony przed zarzutem niezamierzonego wywołania katastrofy drogowej. Jeśli zostanie uznany za winnego, grozi mu do 15 lat pozbawienia wolności.
Przejdźmy w myślach do tamtej tragicznej niedzieli, 9 czerwca, kiedy to tuż przed godziną 15:00 na skrzyżowaniu ulic Puławskiej i Malczewskiego doszło do zderzenia dwóch samochodów – toyoty i bmw. Ten drugi pojazd stracił panowanie nad kierownicą, wpadł w grupę pieszych i przewrócił się. Okoliczności wypadku wskazują, że obaj kierujący byli na trzeźwo.
Według informacji podanych przez policję, w wyniku zderzenia obrażenia odniosło sześć osób – pięć osób pieszych oraz osoba prowadząca pojazd. Wśród poszkodowanych jest 22-letni mężczyzna, który jest w stanie ciężkim, oraz kobieta urodzona w 1939 roku, która jest w stanie bardzo ciężkim.
Prokurator Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, poinformował PAP, że kierowca toyoty, który brał udział w zderzeniu na skrzyżowaniu ulic Puławskiej i Malczewskiego na Mokotowie, usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy drogowej. Zarzut jest związany z naruszeniem przepisów Kodeksu drogowego poprzez wymuszenie pierwszeństwa przejazdu, co doprowadziło do poważnych obrażeń pieszych w wyniku przewrócenia się bmw jadącego z dużą prędkością.
Prokurator Skiba dodał, że mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia. Dodatkowo podkreślił, że wobec podejrzanego zastosowano środki zapobiegawcze – dozór policji, zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu oraz odebrano mu prawo jazdy.