„Na wnuczka”, „na policjanta”, a teraz „na pana z gazowni” – policja zatrzymała mężczyznę podejrzanego o wyłudzenia

W jednym z bloków na Mokotowie policja zatrzymała 43-letniego mężczyznę. Chodząc po kolejnych mieszkaniach, zatrzymany podawał się za pracownika gazowni i za sprawą zaawansowanego urządzenia wykrywał niebezpieczny wyciek. Jak można się spodziewać, miał na tę okoliczność proste, lecz kosztowne remedium.

Niezapowiedziana kontrola

Mężczyzna, który odwiedzał kolejnych lokatorów budynku, wyposażony w zieloną kamizelkę odblaskową, od progu oświadczał zdumionym mieszkańcom, iż przeprowadza kontrolę z ramienia instytucji, której identyfikator dumnie prezentował. Następnie kierował się do piecyka gazowego i za pomocą wydającego alarmujące sygnały urządzenia, informował mieszkańców lokalu o wycieku. Następnie odcinał dopływ gaz pod pretekstem zagrożenia dla bezpieczeństwa wszystkich lokatorów. Zapowiadał wizytę odpowiednich specjalistów, na którą trzeba było jednak czekać kilka dni. Niezadowolonym z zaistniałej sytuacji mężczyzna proponował alternatywne rozwiązanie.

Nie takie prowizoryczne rozwiązanie

Jak się okazało, bohater naszej historii był przygotowany na każdą ewentualność i miał przy sobie specjalne czujniki, które pozwalały na stałą kontrolę poziomy gazu, który przedostaje się z nieszczelnej instalacji do pomieszczeń. Koszt urządzenia i jego instalacji wynosiła 599 złotych. Rozwiązanie może nie najtańsze, ale pozwalało na ponowne odkręcenie gazu, który zapewniał chociażby dostęp do ciepłej wody.

Czujny nie tylko czujnik

Na szczęście nie wszyscy uwierzyli w zapewnienia gazownika. 31-letnia mieszkanka osiedla postanowiła sprawdzić informacje o prowadzonej kontroli u źródła. Pod pretekstem wypłacenia gotówki z bankomatu wyprosiła mężczyznę z mieszkania i skontaktowała się z gazownią. Jak podejrzewała, firma nie posiadała wiedzy na temat trwającego właśnie obchodu na Mokotowie. Co więcej, zaprzeczyła, by mężczyzna o takich personaliach był u nich zatrudniony. Po potwierdzeniu swoich obaw kobieta niezwłocznie zawiadomiła policję.

Zarzut oszustwa dla fałszywego gazownika

Gdy funkcjonariusze zjawili się na miejscu, 43-latek prowadził dalej swoje kontrole. Jak się okazało, policjanci przybyli w samą porę. Zastali podejrzanego u starszej mieszkanki bloku, która już z wystawioną fakturą w ręku oczekiwała na sąsiadkę. Jak się okazało, kobieta wręczyła oszustowi 250 złotych, na co posiadała pisemne potwierdzenie. Brakującą różnicę sąsiadka miała za kilka minut jej dopożyczyć.  W tym celu udała się do bankomatu.

Mężczyzna już podczas pierwszego kontaktu z funkcjonariuszami przyznał, iż nie jest pracownikiem gazowni. Został zatrzymany a przedmioty, które miał ze sobą, zabezpieczono. 43-latek usłyszał zarzut oszustwa. Teraz grozi mu kara do 8 lat pozbawienia wolności.

O innych przypadkach wyłudzeń pisaliśmy w grudniu ubiegłego roku.