Praga-Południe od lat walczy z pojawiającymi się w okolicy Jeziorka Balaton i Jeziorka Gocławskiego szczurami. Owiane złą sławą długoogoniaste gryzonie podbijają coraz to większe terytorium, pojawiając się ostatnio w okolicach Ronda Wiatraczna na Grochowie.
Urzędnicy zapewniają o działaniu, a mieszkańcy krytykują podejmowane przez miasto kroki
Wyspa szczurów, bo tak mówi się o dotychczasowych odwiedzanych przez niechcianych gości terenach Pragi, od lat stanowi trudny dla mieszkańców i radnych dzielnicy temat. Regularnie przeprowadzana deratyzacja, o której zapewnia rzecznik prasowy dzielnicy Praga-Południe, nie przynosi, jak niestety widać, spodziewanych trwałych efektów. Spotykane dotychczas przy zbiornikach wodnych gryzonie, upatrzyły sobie nową lokalizację – wieżowiec za bazarkiem nieopodal Ronda Wiatraczna.
Aby przeciwdziałać śmiałym zapędom szczurów radni działający w ramach dzielnicy Praga-Południe zadecydowali o ustawieniu specjalnych pojemników. Każdy z nich zawiera substancje dla tych osobników szkodliwe. Mimo szybkiej reakcji działania te nie wzbudziły entuzjazmu wśród mieszkańców, którzy swoje oburzenie wyrazili na oficjalnej stronie Urzędu Dzielnicy Praga-Południe na portalu Facebook. Zwracają oni przede wszystkim uwagę na niebezpieczeństwo spożycia trutki przez inne zwierzęta.
Skąd szczury na warszawskiej Pradze?
O powodach, dla których gryzonie upatrzyły sobie praskie tereny, mówił rzecznik prasowy Urzędu Dzielnicy Praga-Południe, Andrzej Opala. Jako jedną z głównych przyczyn regularnego odwiedzania Gocławia i Grochowa przez szczury, wskazał regularne dokarmianie zwierząt przez spacerowiczów. Nie rzucają oni oczywiście jedzenia dla tych gryzoni, ale dla innych zwierząt. Niedojedzone resztki zwabiają szczury, które przemieszczają się na zabudowane tereny i korzystają z tego, co pozostaje nieuporządkowane na przykład w śmietnikowych altanach.
Warszawa to jednak nie jedyne miasto zmagające się z tego typu problemami. Także mieszkańcy Lublina mieli okazję w tym roku spotkać ogoniastych gości.