Wyśrubowane stawki za miejsca na świątecznym jarmarku w Warszawie powodują narzekanie handlarzy. "Taryfy są astronomiczne!" – mówią.

Zgodnie z naszymi informacjami, maleńki stragan kosztuje sprzedawców zawrotne 21 tysięcy złotych za okres nieco dłuższy niż miesiąc. Ale to nie koniec wydatków, które muszą ponieść. Czy takie ceny wpływają na wartość oferowanych produktów?

Grudzień rozpoczyna sezon świątecznych jarmarków. W stołecznej Warszawie organizowanych jest ich kilka, a najpopularniejszy z nich znajduje się na Barbakanie, otoczonym murami Starego Miasta. Co roku, zarówno mieszkańcy jak i turyści narzekają na rosnące, częstokroć wygórowane, ceny przedmiotów dostępnych na stoiskach.

Kiedy kilka dni temu publikowaliśmy informacje o otwarciu pierwszego tego typu jarmarku, pod naszym artykułem pojawiły się komentarze takie jak: „Jak zawsze na jarmarku ceny zwalają z nóg”, „sprzedawcy mają astronomiczne stawki” i inne podobne. Zdecydowaliśmy się sprawdzić powody takiego stanu rzeczy.

Sprzedawcy niechętnie dzielą się informacjami na temat opłat. Kiedy próbujemy zdobyć te dane nieformalnie, szybko zmieniają temat. Narzekają na wysokie ceny i niewielkie zyski. W końcu udało nam się dowiedzieć, ile kosztuje wynajęcie straganu.

Za małe stoisko, o wymiarach 2 na 3 metry, na warszawskim jarmarku trzeba zapłacić aż 21 tysięcy złotych (brutto). A to jest tylko koszt za miejsce. Dodatkowo muszą doliczyć opłaty za zużycie energii, zakup produktów, wynagrodzenia dla pracowników, dekoracje straganu itd. Na podstawie tej stawki sprzedawcy mają możliwość handlu przez nieco ponad miesiąc (40 dni). W tym okresie muszą nie tylko pokryć koszty, ale także zarobić. Niektórzy przybywają z odległych rejonów kraju np. z Podhala czy nawet z zagranicy – na jarmarku można znaleźć stoisko z litewskimi produktami. Jest oczywiste, że tak wysokie koszty wpływają na ceny oferowanych produktów.