Po niedawnej wizycie wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Kamali Harris przyszedł czas by, przywódca narodu amerykańskiego pojawił się w stolicy Polski. Joe Biden w Polsce spędził dwa dni, a w samej Warszawie jeden, lecz obfitujący w symboliczne gesty i słowa.
Niespodziewane opóźnienie
Pierwszym punktem na mapie podróży amerykańskiego prezydenta była podrzeszowska Jesionka. Tam właśnie w piątek, 25 marca o godzinie 14.00 wylądował jego samolot. Według ustalonego planu na lotnisku miał go oczekiwać prezydent Andrzej Duda. Niestety, z powodu usterek technicznych, pierwszy samolot, którym wyruszył prezydent na spotkanie ze swoim gościem, zawrócono na warszawskie lotnisko. Konieczne było odstawienie drugiej maszyny.
Na szczęście niespodziewana zmiana planów nie zmartwiła Joe Bidena, który skorzystał z okazji i udał się z wizytą do stacjonujących w Rzeszowie żołnierzy amerykańskiej 82. dywizji powietrznodesantowej. Podczas miłych i swobodnych rozmów goszczący w Polsce przywódca Stanów Zjednoczonych skusił się na kilka zdjęć ze swoimi krajanami. Skosztował też kawałek pochodzącej z lokalnej restauracji pizzy.
Prezydent Biden nie poprzestał oczywiście na miłych pogawędkach. Na koniec wizyty u żołnierzy, zwrócił się do nich słowami, w których podkreślił ich ogromną rolę i niezłomną odwagę oraz siłę, jaka wkładają w utrzymanie pokoju na świecie.
Spotkania ze świadkami
Gdy w Rzeszowie pojawił się wreszcie Andrzej Duda, obaj prezydenci udali się na spotkanie z przedstawicielami organizacji pozarządowych, które aktywnie uczestniczą w działaniach wspierających uciekającą z objętych wojną terenów ludność ukraińską. Biden przyznał, że sam nie może przekroczyć granicy polsko-ukraińskiej, by na własne oczy zobaczyć skutki rosyjskiej agresji, dlatego liczył na szczegółowe informacje od tych, którzy w tym czasie na Ukrainie byli.
Po kolejnych oficjalnych spotkaniach przedstawicieli stron amerykańskiej, polskiej i ukraińskiej, które miały miejsce kolejnego dnia, prezydent Biden udał się na Stadion Narodowy, by móc osobiście porozmawiać z uchodźcami z Ukrainy i czuwającymi nad nimi wolontariuszami. Towarzyszyli mu tam prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski oraz premier Mateusz Morawiecki. Amerykański przywódca chętnie witał się ze wszystkimi i podejmował rozmowę. Nie bez echa pozostały jego słowa wsparcia i zapewnienia o pomocy dla narodu ukraińskiego. Tam też padły mocne słowa na pod adresem Wladimira Putina. Joe Biden bez żadnych ogródek nazwał rosyjskiego prezydenta rzeźnikiem.
Przemówienie na dziedzińcu
Najważniejszy punkt wizyty amerykańskiego prezydenta nastąpił w sobotę chwilę po godzinie 18.00. Na dziedzińcu Zamku Królewskiego przywódca Stanów Zjednoczonych wygłosił swoje przemówienie, w którym jasno podkreślił stanowisko USA w kwestii trwającej wojny. Biden wraził podziw i wsparcie dla Ukraińców, którzy od wielu dni walczą o swoja wolność. Jak zapewnił, Ameryka ich w tych dążeniach nie opuści. Takie same zapewnienia skierował do Polaków, wyrażając jednocześnie uznanie dla niebywałej ofiarności i niewymuszonemu niesieniu pomocy.
Prezydent zwrócił się również do Rosjan, jako do narodu, który pamięta czasy wielkiego kryzysu humanitarnego, jakiego doświadczył podczas oblężenia Leningradu. Podkreślił, że dziś to już nie jest historia, ale fakty, które możemy oglądać, ale tym razem w wykonaniu Rosji. Wyraził też przekonanie, że żadna dyktatura nie przezwycięży miłości ludzi do wolności, brutalna siła nigdy nie będzie nad wolnością tryumfować. Ukraina nigdy się agresorom nie podda.
Przemówienie prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki zakończyło się chwilę przed godziną 19.00. Około godziny 20.00 jego Air Force One odleciał z warszawskiego Okęcia w stronę Waszyngtonu.