O żoliborskiej Prochowni jest głośno od pierwszych miesięcy 2022 roku. W marcu rozstrzygnięto konkurs, który pozbawił prawa do wynajmu wieloletnią właścicielkę uwielbianego przez mieszkańców dzielnicy lokalu. Protesty i wątpliwości nie wzruszyły komisji, która zdecydowała o zakończeniu działalności Prochowni. Jak się jednak okazuje, sprawa ta może mieć znaczenie o wiele większe, niż osiedlowe przepychanki.
Prochownia zakończyła działalność
O awanturze o Prochownię informowaliśmy w lutym tego roku. Kolejne tygodnie przynosiły dalsze, niezbyt optymistyczne dla obrońców lokalu wieści. Nie pomogły ani protesty mieszkańców, ani list otwarty do prezydenta Rafała Trzaskowskiego, który podpisało 30 wybitnych osobistości z kulturalnego świata. Ostatnie spotkanie bywalców lokalu w Parku Żeromskiego nastąpiło w niedzielę 27 marca.
Sprawa Prochowni do dziś wzbudza kontrowersje. Jak się jednak okazuje, nie jest ona jedynie tematem rozmów pośród okolicznych mieszkańców. W ostatnich dniach światło dzienne ujrzały bowiem informacje, do których dotarła Gazeta Stołeczna, badająca tę sprawę od samego początku.
Prezes dwóch spółek i wspólny interes
Uwagę dziennikarzy przykuł prezes firmy Dapius, która zwyciężyła w tegorocznym przetargu. Jednym z decydujących o wygranej czynników była wysokość czynszu oferowanego przez potencjalnego najemcę lokalu. Innym, równie istotnym, były referencje poświadczające praktykę zainteresowanego w zakresie prowadzenia działalności gastronomicznej. Te przedstawione przez firmę Dapius również okazały się w oczach jury najbardziej obiecujące.
Nie byłoby w tym nic zastanawiającego, gdyby nie fakt, że referencje, które ostateczny zwycięzca przedstawił, otrzymał od spółki Finals 11. I tu pojawia się problem, ponieważ spółki łączy jeden ważny element, a mianowicie osoba prezesa. Zapytana o tę kwestię rzecznik Zarządu Zieleni, Karolina Kwiecień-Łukaszewska odparła, iż w świetle obowiązujących przepisów, obie spółki są odrębnymi podmiotami. Nie ma znaczenia fakt, że na przykład w zarządzie obu firm zasiada ta sama osoba. Prawo nie zakazuje współpracy między takimi podmiotami. Nie zakazuje im również wystawiania sobie wzajemnie referencji.
Więcej powiązań między spółkami
Na osobie prezesa się jednak nie kończy. Jak ustaliła Gazeta Stołeczna, w chwili ogłoszenia konkursu na wynajem żoliborskiego lokalu, większość udziałów spółki Dapius należała do Tomasza S., tego samego, który w roku 2015 jako właściciel Finals 11 miał udział w przejęciu obiektu w Parku Skaryszewskim, w którym przez 17 lat funkcjonował bar Pod Pstrągiem. Lokal spotkał ten sam los, co Prochownię.
Dlaczego osoba Tomasza S. jest tak istotna? W 2020 roku został on zatrzymany w związku z przekazaniem w 2019 roku łapówki ówczesnemu burmistrzowi Włoch. Właściciel Finals 11 nie przyznał się do zarzucanych czynów, a postępowanie przeciwko niemu nadal trwa.
Podrobione podpisy wspólniczki Tyszkiewicza
W wojnie o Prochownię pojawia się również inna znana zorientowanym w sprawie postać. Katarzyna P., mieszkanka Żoliborza, która skrzyżowała swoje drogi z Tomaszem S. dużo wcześniej. Między innymi kobieta reprezentowała firmę Dapius w kwestii planów dla kina Relax przy ulicy Złotej.
Kim jest Katarzyna P.? Ci, co pamiętaj sprawę Bogdana Tyszkiewicza, słyszeli również o niej. Kobieta była jego wspólniczką, gdy ten pełnił funkcję przewodniczącego Rady Gminy Centrum. Przyjaźniący się z członkami mafii pruszkowskiej Tyszkiewicz został aresztowany w roku 2004 pod zarzutem korupcji, a rok później zamordowany.
Katarzyna P. miała również swoją rolę w sprawie zlokalizowanego na Kępie Potockiej baru U Araba. Ten lokal jednak został przez swojego właściciela obroniony, dzięki czemu nie podzielił losu Prochowni czy baru Pod Pstrągiem. Kobieta miała nachodzić właściciela baru i nagabywać go o zgodę na sprzedaż, jednak nie dla siebie a na cele handlowe.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że Katarzyna P. została objęta zakazem prowadzenia działalności gospodarczej polegającej na obrocie nieruchomościami. Kobieta nie może również zakładać podmiotów w celu ich sprzedaży. W związku z podejrzanymi udziałami w przetargach na miejskie lokale w latach 2009 – 2014, podczas których przedstawiała podrobione oferty i dokumenty ze sfałszowanymi podpisami, kobietę prawomocnie skazano. Zarzuty mówiły o udaremnianiu przetargów i podrabianiu dokumentów.
O odkryciu powyższych wzbudzających wątpliwości informacji radny Marek Szolc zawiadomił Centralne Biuro Antykorupcyjne. Wcześnie podjęcia działań odmówiły władze miasta. Śledztwa w tej sprawie nie podjęła również prokuratura.